sobota, 30 października 2010

Wszystkich Sztywnych!

Była u mnie wczoraj. Późnym wieczorem. Najpierw nadrobiłyśmy rozmowę na którą nie miałyśmy ostatnio prawie czasu. Nadrobiłyśmy też zaległe całusy, buziaki, pocałunki, bo kilka dni byłam chora i dla obopólnego dobra musiałyśmy zaprzestać tym jakże przyjemnym... :)
Później włączyłam film. "Bo to się zwykle tak zaczyna..." od filmu. Nie znam nawet jednej sceny. Uśmiechała się tak całą sobą, ma piękny, delikatny uśmiech. Obudziłyśmy się wtulone w siebie po kilku godzinach. Powiedziała tylko, muszę już uciekać bo ty rano wyjeżdżasz, proszę nie wstawaj. Wstałam, pod drzwiami nie mogłyśmy się rozstać. Czułam, że tego wieczoru była bardzo blisko mnie.

Zaraz wyjeżdżam. Można mnie spotkać w pkp na trasie Warszawa - Wrocław z PZP:) 
Moje 'ulubione' święto.
Chodzących futer i kozaczków!
W tym roku może być mały problem, bo ma być ciepło... hehehe:D

poniedziałek, 25 października 2010

"...może by Pani chciała do trójkąta?"

Było świetnie.
Nic się nie zmieniło w naszych relacjach, ciągle działa na mnie niesamowicie podniecająco:) Ten facet ma to coś w sobie;) Koncert zakończył się owacją na stojąco, tańcami pod sceną i wspólnym śpiewem. Było rewelacyjnie.
I na koniec, Maćka dobre słowo na niedziele...
"Kochani proszę odpuście Jarkowi, chociaż przez tydzień. On nie wie co mówi. On jest sam, a nas jest czterdzieści milionów."
;)

sobota, 23 października 2010

jako syn Edwarda i Barbary... Pan M.

Miały się odbyć dzisiaj zajęcia z pewną panią profesor, która w sposób szczególny zwróciła na mnie uwagę. Miały, więc się nie odbyły. Jednak w zamian za nią przyjechał jej mąż, szanowany na całym świecie znawca tematu a tym samym profesor filozofii.
Facet krzyczał. Przez całe zajęcia krzyczał! Wychodziły z niego tylko złe emocje. Nie padło chyba ani jedno dobre, pozytywne zdanie. Negował, wszystkich i wszystko. Każdy się bał odezwać. Ale najbardziej spodobało mi się jak szanowny pan dzielił książki które przeczytał na metry, metry jednego autora. W głównej mierze zgadzam się z nim, jeśli chodzi o czytanie, przeszukiwanie i zgłębianie tematów które są dla nas bliskie. Ale z drugiej strony jak pomyślę, że miałabym przeczytać te wszystkie pozycje o których dziś wspomniał, a było to jak stwierdził absolutne minimum, to przede wszystkim musiałabym być na bezrobociu, by mieć wystarczająco czasu na studiowanie (w pełnym znaczeniu tego słowa), jak również powinnam wtedy zarabiać co najmniej 2 razy tyle niż teraz, by było mnie stać na te "metry". Bo w swojej biblioteczce trzeba mieć te metry, oczywiście można wypożyczyć, ale później nie można do tego wrócić, już nie wspominając o kopiowaniu bo to kradzież własności intelektualnej.
Chciałabym móc kiedyś pozwolić sobie na te wszystkie książki, które chciałabym mieć. Do tego na kolekcję płyt, szczególnie tych ulubionych wykonawców. I mieć tę chwile czasu by czytać by wsłuchiwać się w muzykę a nie tylko ją słuchać gdzieś w przelocie. 
Wracając do ulubionych wykonawców, to jutro jedziemy na koncert. Ostatni raz byłam na jego koncercie cztery lata temu. Jest moim faworytem. Kiedyś ktoś o nim napisał... pachnie seksem i ciepłym pisakiem. Tak też go czuję. 




czwartek, 21 października 2010

czwartkowo

To był zły dzień.
Odnoszę wrażenie, że jest wywierany na mnie jakiś dziwny nacisk w pracy.Wiem, że spowodowane jest to tym, że nie zostaję po godzinach. Taka już jestem. Jeśli wiem, że zrobiłam wszystko danego dnia, to nie widzę potrzeby siedzenia po godzinach. Natomiast moje koleżanki tak. One zostają codziennie i to nie 15 czy 20 min ale 2 czy 3 godziny. Mimo, że nie muszą.
Dzisiaj np. stała się rzecz bardzo dla mnie niezrozumiała, a mianowicie miałam zamienić dzisiaj koleżankę w zadaniu (po godzinach bo ona się nie wyrobiła) bo niby jest chora. Jak się okazało, wcale nie jest, bo również była przy całym zadaniu, które trwało ponad 2 godziny. A wczoraj, jak już szykowałam się do wyjścia o godznie, której kończę prace, kierowniczka spojrzała na mnie i zapytała co teraz będę robić. A przepraszam bardzo... co ją to interesuje.
A po pracy było już ciemno , wiało, padało. W domu mało nie spadła mi patelnie z kuchenki. Chyba z tego zmęczenia. Ale jutro będzie lepiej, spokojniej.
Lubię swoja pracę, ale te baby... 

poniedziałek, 18 października 2010

Pokaże nie pokaże...

Zatem od początku...
Prawie się bronie! Znaczy pracę dyplomową bronie. Prawie... a jak wiadomo prawie robi wielką różnice. A różnica stąd, że nie mam praktyk i nie mam jak ich zrobić. To aż 8 tygodni, a ja pracuje 8 godzin dziennie, wiec jestem w czarnej dupie. 
Poza tym to pracuje, znaczy zaczęłam po urlopie. 
No i najważniejsze...
Jesteśmy My. Znaczy nie ma nas. Jest Ona i jestem ja. Ona biała, bo na blond to nie wygląda, ja niby czarna, ale tylko niby. Spotykamy się łohoho i jeszcze trochę. Tylko spotykamy. To będzie jakieś prawie trzy miesiące. Co mogę o niej powiedzieć. Jest piękna, jest zupełnie nie w moim typie, ale jej urok osobisty powalił mnie na kolana. Ma ciężki charakter. I pierwszy raz czuje, że to ktoś jest dojrzalszy ode mnie. Całe to jej podejście do życia, związków, rodziny. Przeraża mnie to. I nie zawsze mogę się z nią zgodzić. Bo ja z założenia jestem optymistką a ona realistką z naciskiem na realistyczny pesymizm. Ale kiedy jesteśmy razem, w sensie blisko siebie to oddziaływujemy bardzo pozytywnie.
Powiem tak, jest dobrze, ale mogłoby być dużo lepiej. Jak to mówi Ona... czas pokaże. A moje serce się rwie. I cholernie boi się odrzucenia.

niedziela, 17 października 2010

Pierwszy...

Ogromnie się cieszę, że znowu będę mogła zupełnie swobodnie pisać. Oczywiście ten blog będzie po części kontynuacją poprzedniego. Będzie bardziej rozwinięty, szczery, bardziej osobisty. Już tematy piętrzą się w myślach. Zatem...
Zapraszam!