środa, 7 września 2011

BIC MAC + kanapka z rybą

Do dupy czas! Od kilku dni, z dnia na dzień co raz bardziej, dopada mnie jakiś dół. W sumie powodów mogłoby być przynajmniej kilka ale to chyba, tak do końca żaden z nich. Czuję się jakaś taka... (o!) wyjałowiona. Wpierdalam o 21 bic mac'a + kanapkę z ryba, a tak na poprawę nastroju. Dziesiątki cukierków, najlepiej czekoladowych, za jednym podejściem. A dupa rośnie, a to samopoczucie na które to wszystko ma działać jakby nawet nie drgnęło. Tylko gdzieś koło 22.15 dopadają mnie wyrzuty... po co to kurwa jadłam, przecież głodna nie byłam, później ile trzeba się męczyć żeby to zrzucić. A niestety zrzucanie to z 5x gorzej idzie niż przybieranie.
Najchętniej spakowałabym się gdzieś wybyła, wpizdziet! Najlepiej na wschód, na rok - ruski podszkolić.
Obiecałam fotki z zachodu (gdzie prawie jak u ruskich), ale póki co na obiecankach pozostanie, bo czasu, ani chęci, ni ma.
Problemy się pojawiły... a moja reakcja automatyczna gdzieś w okolicach kości potylicznej krzyczy SPIERDALAAAJ!
Ale nie tym razem. Koniec z technikami ucieczkowymi! Kocham, pragnę, pożądam... i jestem kochana. Dlatego właśnie krzyczę, ja, głośno i wyraźnie, świadomie, wprost z płata czołowego... PIERDOLE, ZOSTAJE!

Tu jest moje życie, mój dom, moja miłość... ZOSTAJE NA ZAWSZE!