czwartek, 17 marca 2011

Było lepiej...

Od kilku dni po pracy tylko śpię, po 12... 14 godzin i wstaję zmęczona. Dzisiaj jest lepiej :)
Byłam w sklepie, kupiłam kotu wyprawkę... kosztowała mnie całe 30 zł (takie zakupy to ja mogę robić:) wiem, wiem wydatki będą rosły proporcjonalnie do wielkości kota i pożywienia które będzie pochłaniał. Imienia jeszcze nie wymyśliłam.
Napięta sytuacja w pracy, skończyła się spiną na linii kierownik - pracownik, a ostatnie zadnie tej jakże ciekawej konwersacji brzmiało... " nie wpieprzaj się w moje kierownicze działania". Całe szczęście nie byłam zamieszana w to bezpośrednio.
A poza pracą...

Wspólne poranki są co raz piękniejsze, przegadane wspólne noce są niezapomniane, tylko wciąż mi mało tego cennego wspólnego czasu. Zdarzają się momenty, w których najlepiej jakbyśmy w ogóle na siebie nie patrzyły, iskrzy, ostre słowa, zdania, rzucane czasami zupełnie nie potrzebnie, zawsze z tej drugiej strony. Znamy się tak długo a są chwile kiedy czuję jakbyśmy się dopiero poznawały. Nie pisze mi się łatwo o nas. Może dlatego, że między nami nie ma polotu, spontaniczności, nie ma motylków i tym podobnych pierdół. Choć to przecież jest takie przyjemne. Wszystko jest zaplanowane, przemyślane, przeanalizowane i nie ma możliwości odstępstwa od założonych celów na co najmniej miesiąc w przód.

I znowu negatyw, a miało być pozytywnie! Czuję się odrobinę wypalona, wciąż mi czegoś brakuje. Tak żyję... jakby bez sensu! A przecież nie powinnam...