niedziela, 27 lutego 2011

Płomień drga a iskry brak

Ostatnie chwile jakże przyjemnego weekendu. Odpoczęłam!
Przez te dwa (w sumie to prawie trzy) dni przeczytałam dwie książki, potrzebowałam oderwania się od codzienności. Ale najdziwniejsze jest to, że zawsze książka wzbudza we mnie jakieś emocje, wiadomo albo pozytywne albo negatywne, ale zawsze jakieś. Tym razem nic. I biorę pod uwagę dwie możliwości, albo są tak słabe (ale podobno nie są), albo coś ze mną nie tak. Żadnych przemyśleń, uwag, nic. Po prostu je przeczytałam. Jakby powiedział Maciek Maleńczuk..."nic mi nie stanęło".
W piątek wieczorem zrobiłam sobie prezent, kupiłam głośniki. Lubię muzykę i zawsze marzył mi się dobry sprzęt. Może ten, który kupiłam teraz nie jest z najwyższej półki ale dźwięk jest o niebo lepszy od moich poprzednich głośników. Zatem piątkowy wieczór minął mi niebywale radośnie - upajałam się czystym dźwiękiem, brzmieniem, głosem, jakby stojącym tuż obok. I to by było na tyle. Od dwóch dni ich praktycznie nie włączyłam, potrzebowałam ciszy, co rzadko się zdarza. Fotel przy grzejniku, świece i książka... Kurwa chyba się starzeje.